13 wrz 2014

Rozdział 1 - "Kim ty jesteś...?"


Abbie

Szłam korytarzem bez żadnego celu, po prostu szłam przed siebie. Na ramieniu wisiała moja torba napchana książkami, a moje oczy się zamykały i otwierały przez nieprzespane noce. Nie spoglądałam na nikogo, ale wszyscy spoglądali na mnie. 
  "Aż tak źle dzisiaj wyglądam...? Mam coś na twarzy...? Obgadują mnie...?" - zastanawiałam się zdenerwowana.
Próbowałam oddychać spokojnie i nie pokazywać, że się tym przejmuję. Nie przyspieszałam kroku, nie zarumieniłam się. Przywykłam do tego. Może byłam już przewrażliwiona, może mi się tylko zdawało, że wszyscy mnie obserwują...? 
Rozbrzmiał dzwonek na lekcje. Nie lubiłam lekcji, nie lubiłam przerw. Lubiłam powrót do domu, byłam kompletnie sama, wiatr wiał mi we włosach, muzyka grała w moich słuchawkach na największych skalach. Było do tego jeszcze daleko. Trzeba było jeszcze przeżyć cały dzień w tym piekle. Kolejny dzień z rzędu. Jak długo można się męczyć z tym życiem?
Jedyne co mnie pocieszało to to, że był czas na lekcję rysunku. Bardzo lubiłam rysować, ale nie rysowałam specjalnie ładnie. Zależało co rysowałam. Usiadłam w swojej ławce i zaczęłam wyjmować przybory do rysunku. Nie zauważyłam, że mój piórnik był niezapięty, w wyniku tego moje dwa super zastrugane ołówki spadły na podłogę i się połamały. 
  - Cholera, no - przeklęłam pod nosem cicho.
Wstałam z ławki i miałam zamiar podnieść dwa ołówki. Nagle ktoś mnie ubiegł. To trwało dosłownie sekundę. Zagadana z przyjaciółką przewodnicząca klasy nie zauważyła ołówków i nadepnęła na nie. Wynikiem tego było poślizgnięcie się nogi przewodniczącej i uderzenie o podłogę plecami. Przestraszyłam się tej sytuacji. Serce mi stanęło i automatycznie się cofnęłam. Przewodnicząca klasy niespecjalnie mnie lubiła, z resztą tak jak cała reszta klasy. Kilku chłopaków skoczyło do popularnej uczennicy i pomogli jej wstać. Byłam w tym liceum dopiero dwa miesiące, więc nie pamiętałam jak się ona nazywa... Katherine...? Tak, chyba tak... 
  - Co ty do cholery robisz, Blomgren?! Aż tak ci przeszkadzam w tym twoim zasranym życiu?! - zaczęła się rzucać przewodnicząca. 
  - J-Ja przepraszam! Nie chciałam! B-Bardzo przepraszam! - oparłam się zdenerwowana o ławkę.
Wszystkie oczy zwróciły się na nas. 
Katherine stała o własnych siłach. Przynajmniej nie skręciła kostki, byłoby na mnie. Ona zaczęła stawiać kroki w moją stronę. Chwyciła mnie za ramię i lekko pociągnęła.
  - Uważaj, żebyś gorzej nie skończyła - zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej.
Podziękowałam Bogu jak tylko zauważyłam, że nauczyciel od rysunku wszedł do klasy. Katherine puściła mnie i rzucając mi ostatnie przerażające spojrzenie odeszła w ciszy do swojej ławki. Ze łzami w oczach usiadłam w ławce. Dobrze, że miałam w ten dzień rozpuszczone włosy, mogłam zakryć swoją zapłakaną twarz. 
Powiedziałam sobie przed rozpoczęciem roku w liceum, że tym razem będzie inaczej niż zazwyczaj, że wezmę się w garść. Jak na razie idzie mi wprost "fantastycznie".  Nie chciałam dłużej o tym myśleć, zaczęłam rysować delikatną kreską to, co zalecił nam nauczyciel. 

***

Zabrzmiał dzwonek na przerwę. Spojrzałam z obrzydzeniem na mój rysunek. Nie wiem, czy narysowałam kiedykolwiek brzydszy od tego. Łzy nakapały na kartkę co wcale nie dodawało uroku rysunkowi. Wszyscy już wyszli z klasy, zostałam tylko ja i nauczyciel. 
  - Panie profesorze? Mogłabym zostać tutaj na przerwie? - zapytałam mężczyznę z głową spuszczoną wciąż w dół.
Ten nauczyciel był mi najbliższy, czasami z nim wymieniałam parę zdań o tym jak się czuję. Rozumiał, czemu chcę zostać, czuł to. Czułam jego uśmiech na twarzy.
  - Jasne, nie przejmuj się - odpowiedział mi i wyszedł.
Podniosłam głowę ostrożnie i odetchnęłam. W końcu byłam sama ze sobą. Wyciągnęłam słuchawki i podłączyłam je do telefonu. W uszach zabrzmiała moja ulubiona piosenka "War Of Change" Thousand Foot Krutch. Podgłośniłam tyle ile się dało i wyrwałam kartkę z nieudanym rysunkiem. Wściekła potargałam kartkę i rzuciłam w odległy kąt klasy. Łzy znowu zaczęły płynąć po mojej twarzy. To była bezsilność. Zaczęłam po raz drugi szkicować to, co mi nie wyszło na lekcji. Już przy postawieniu pierwszej kreski zadrżała mi ręka. Nie dało się. Nie chodziło mi o rysunek. Chodziło mi o mnie. Nie dało się nic ze mną zrobić. Nagle zaczęła się piosenka "I Will" Chelsy. Spokojna piosenka zwolniła moje serce. Spowodowało to, że skrzyżowałam ręce na ławce i położyłam na nich głowę. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w słowa dla mnie nie zrozumiałe, bo były po japońsku. Jednak miałam przeczucie, że piosenka jest piękna i z dobrym przesłaniem. 
  "Chcę chłopaka... Potrzebuję pomocy... Nie radzę sobie sama... Potrzebuję jego... Tylko gdzie on do cholery jest...?!" - pomyślałam i parę łez zaczęło mi płynąć po policzku jednak szybko je powycierałam w rękaw bluzy.

Felix

  - Włazisz tam, bierzesz co trzeba i spieprzasz. Proste, haha - tłumaczył mi mój najlepszy przyjaciel Oskar. 
  - Nie wierzę, że serio mówiłeś... - powiedziałem z rezygnacją w głosie.
Przegrałem zakład. Założył się ze mną, że jeśli OG - nasz drugi najlepszy kumpel - zaprosi Stephanie Meller na randkę do pizzerii to ja mam włamać się do klasy pana Psora od rysunku i zabrać mu zdjęcie jego własnej ciotki z biurka. 
  - Takie prawa dżungli, stary - zaśmiał się Omar - mój trzeci najlepszy przyjaciel.
  - Geez, jak mnie oskarży o kradzież to macie się za mną wstawić, jasne? - ostrzegałem kumpli.
Na szczęście na tym korytarzu nikogo nie było, nie było żadnych świadków. Ruszyłem wolnym krokiem do drzwi klasy, a chłopcy się schowali za zakrętem. Poprawiłem czapkę z daszkiem i chwyciłem za klamkę drzwi. 
"Raz kozie..." - pomyślałem, ale coś mi przerwało.
W ławce z tyłu klasy siedziała, a raczej leżała dziewczyna. Miała słuchawki w uszach, a z jej ust mogłem czytać słowa piosenki. Nie musiałem czytać z jej ust, piosenka leciała tak głośno, że było ją słychać aż za drzwiami klasy. W dłoni miała ołówek i delikatnie uderzała nim w rytmie piosenki o ławkę. Lekko się uśmiechała, ale czuć było, że nie ma dobrego dnia. Była zdołowana, próbowała się podbudować. Czy ja ją rozumiałem...? Nie wiem... Tak czy siak, była urocza, piękna, aż sam się uśmiechnąłem. 
Patrzyłem tak na nią parę następnych sekund, aż w końcu zza winkla wychylił się Oskar.
  - Felix, cholera jasna! Co ty polujesz na te drzwi?! - popędził mnie. 
Nie zareagowałem na niego zbytnio. Byłem oszołomiony nowo poznaną dziewczyną, której wcześniej chyba nie widziałem. Wtedy nie był już ważny zakład, popularność i kumple. Zakochałem się, to było wtedy ważne.

"Kim ty jesteś, huh...?" - pomyślałem po raz tysięczny.


3 komentarze:

  1. rozdział boski *.* ale co do ich poznania to zdecydowanie za szybko ;) taka moja opinia ale czekam na następny ciekawa losów tej parki ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super mi się podoba nawet bardzo kiedy będzie kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń